Zapraszam również na mój profil na Facebooku: https://www.facebook.com/bernadetta.darska

oraz na moje konto na Instagramie: https://www.instagram.com/bernadettadarska/

środa, 18 marca 2015

W blasku prawdy czy w cieniu fałszu? (M. Wójcik, W rodzinie ojca mego)

Książka Marcina Wójcika może stanowić interesujące uzupełnienie publikacji Piotra Głuchowskiego i Jacka Hołuba „Imperator. Ojciec Tadeusz Rydzyk”. W obu przypadkach mamy do czynienia z portretem medialnego imperium słynnego redemptorysty, charakterystyką społeczności wyznawców i odtworzeniem biografii przywódcy. Oczywiście, w książce Głuchowskiego i Hołuba nacisk zostaje położony na Rydzyka oraz na wpływ wywierany przez niego na ludzi. Wójcik natomiast postanawia opowiedzieć historie osób naznaczonych doświadczeniem życia zgodnego z ideami głoszonymi w Radiu Maryja. Decyduje się na słuchanie świadectw tych, którzy studiują w szkole wyższej założonej przez redemptorystę. Przytacza argumenty staruszek, młodych ludzi, kibola, znanego aktora, ale i osób, które kochają Kościół i nie pojmują, dlaczego pozwala się na rozłam. Próbuje zrozumieć, w którym miejscu i dlaczego cienka granica rozsądku została przekroczona bezpowrotnie. Jego chęć dojścia do prawdy skutkuje nie tylko spotkaniami ze słuchaczami Radia Maryja i widzami Telewizji Trwam, ale też próbą wejścia w środowisko, które opisuje. Przez pewien czas Wójcik studiuje więc w szkole wyższej Rydzyka i jest biernym uczestnikiem protestu zwolenników mediów redemptorysty. Bycie wewnątrz nie zbliża jednak do zrozumienia. Mentalność wyznawców Rydzyka jest tak samo trudna do pojęcia jak wtedy, kiedy autor poprzestawał na obserwacji z zewnątrz. To, co szczególnie uderza w tej opowieści, to nienawiść. Do rządu, do Platformy Obywatelskiej, do osób inaczej myślących, do kobiet, do tych, którzy sankcjonują prawo. Nie jest to tylko agresja słowna, choć i ta bywa porażająca, ale też gotowość wprowadzania czynów w życie. Te ostatnie przypadki są, oczywiście, dużo rzadsze, nie zmienia to jednak faktu, że z imieniem Boga na ustach można stosować przemoc domową lub celebrować przemoc na stadionach. Wójcikowi udaje się pokazać tę część społeczeństwa i Kościoła katolickiego, która budzi zdziwienie, zażenowanie, przerażenie, ale i często rozbawienie. Nie jest bowiem łatwo uzasadnić i wskazać źródło przedziwnego połączenia fanatycznego oddania deklarowanego w stosunku do Rydzyka, naiwności i infantylności w pojmowaniu religii, akceptacji mowy nienawiści, bronienia się przed tolerancją i agresywnego wypowiadania się na temat każdego, kto ma inne poglądy. W trakcie lektury książki trudno oprzeć się wrażeniu, że praktyki fanów Ojca Dyrektora mają czasami coś z sekty – to słowo przywódcy jest święte, a racji nie mają nawet stojący wyżej w hierarchii duchowni, jeśli tylko odważą się powątpiewać w to, co głosi redemptorysta. Bóg w tym rozdaniu liczy się mniej. Równie sugestywne jest odczucie, że nie tyle chodzi w tym wszystkim o religię, co raczej o politykę. Wójcik intrygująco niuansuje swoją opowieść. Nie daje oczywistych odpowiedzi. Każe wnioskować na podstawie przytaczanych wypowiedzi. Odsłania paradoksy, który stały się częścią naszej codzienności.


Marcin Wójcik, W rodzinie ojca mego, Wyd. Czarne, Wołowiec 2015. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz