Zapraszam również na mój profil na Facebooku: https://www.facebook.com/bernadetta.darska

oraz na moje konto na Instagramie: https://www.instagram.com/bernadettadarska/

poniedziałek, 14 marca 2016

Mroczny urok prowincji (M. Kołodziejczyk, Bardzo martwy sezon. Reportaże naoczne)

Marcin Kołodziejczyk zdążył przyzwyczaić swoich czytelników do tego, że lektura jego reportaży to jednocześnie prawdziwa literacka uczta. Ci, którzy cenią dobre portrety ludzi przegranych, którym się nie udało lub którzy nie chcą, by im cokolwiek się udało, z pewnością docenią wrażliwość, celność spostrzeżeń, brak zbędnych wzruszeń i autentyczność tego, co opisuje dziennikarz. Ci z kolei, dla których mniej ważny jest temat, a szczególnie cenią formę, będą zachwyceni prawdziwym literackim talentem Kołodziejczyka. Już przy „B. Opowieści z planety prowincja” dało się zauważyć następującą zależność – reportaże autora to jednocześnie świetne opowiadania. Tak było również w „Dysforii. Przypadkach mieszczan polskich”, tak jest i teraz w „Bardzo martwym sezonie”. Kołodziejczyka nie tylko interesuje pokazanie życia zwykłych, przeciętnych ludzi, ich siermiężnego wielokrotnie otoczenia i nieudanych, bo destrukcyjnych wyborów. Widać bardzo wyraźnie, że autor dba o kompozycję tekstu, umiejętnie grupuje poszczególne sceny, dawkuje napięcie, dba o styl wypowiedzi, gra odpowiednimi dla budowania nastroju akcesoriami. Dzięki temu jego teksty reporterskie zamieniają się w miniobrazki życia przegranego, niechcianego, rozczarowującego. Kołodziejczyk nie ocenia swoich bohaterów, choć jednocześnie nie próbuje również być w stosunku do nich nazbyt pobłażliwy. Kiedy więc przykładowo portretowany jest marazm postaci, możemy bez trudu się domyślić, że przekaz tego społecznego obrazka nie jest pozytywny. Stanowi raczej przestrogę i obnażenie beznadziei królującej na własne życzenie zainteresowanych. Prowincja opisywana tak konsekwentnie i brawurowo przez Kołodziejczyka bywa zabawna, jednak dużo częściej jest smutna. Smutna i trochę mroczna, bo przekonanie o przeznaczeniu, którego nie da się odmienić, budowane jest często na własnej niechęci do zmian. Nowe i lepsze nie ma więc szans na zaistnienie, bo stare blokuje dostęp do ludzi i ich świadomości. Mieszkańcy prowincji wolą nie ryzykować. Najbardziej bezpieczny i swojski jest bowiem „bardzo martwy sezon”, gdy wszystko okazuje się dobrze znane, brakuje zaskoczeń i są realne podstawy do narzekania.


Marcin Kołodziejczyk, Bardzo martwy sezon. Reportaże naoczne, Wyd. Wielka Litera, Warszawa 2016.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz